Bieszczady z Rowerowym Lublinem

Jak tylko Mariox wrzucił na Forum Rowerowego Lublina propozycję wyjazdu w Bieszczady od razu wiedziałem, że nie może nas tam zabraknąć! Z racji nagromadzenia obowiązków służbowych nasz wyjazd do ostatniej chwili stał pod znakiem zapytania. Na szczęście udało się zorganizować dodatkowy dzień wolnego i w czwartek po pracy ruszyliśmy w kierunku Wetliny. Podróż była długa i męcząca, z resztą jak każda dłuższa podróż po naszych wspaniałych drogach. Na szczęście niewiele po północy dotarliśmy do celu. Było nam bardzo miło gdy na miejscu okazało się, że jeszcze nie wszyscy poszli spać. Na parkingu spotkaliśmy Szymka i już we trójkę szybko udaliśmy się na powitalny browarek. 😉

img_3851

Ponieważ na następny dzień kierownik wycieczki zaplanował dłuższą trasę i groził pobudką o 7 rano postanowiliśmy położyć się spać jak najszybciej. Wizja całodziennej wycieczki po górach poprzedzonej 4 godzinami snu okazała się zbyt przerażająca i pierwszego dnia postanowiliśmy ruszyć trochę później. Na szczęście okazało się, że nie tylko my lubimy dłużej spać. W ten sposób zebrało się nas 5 osób i za namową Michała ruszyliśmy na Połoninę Wetlińską. Jak zwykle podczas misji nielegalnego wjazdu do Parku Narodowego skorzystaliśmy z profesjonalnego kamuflażu, zdjęliśmy kaski i spacerkiem poszliśmy po bilety. 😉 Jak to zwykle bywa podczas prób forsowania bramy Parku napotkaliśmy twardy opór. Na szczęście po krótkiej wymianie zdań pracownik Parku zapytał „to ile tych biletów” i 5 minut później podjeżdżaliśmy pod Smerek. Nasza radość nie trwała jednak zbyt długo. Po kilkunastu minutach jazdy podjazd zamienił się w błotniso-kamieniste podejście i tak było do samego szczytu. Na szczycie wiało jak cholera więc nie spędziliśmy tam zbyt wiele czasu. Po krótkim odpoczynku i popasie zrobiliśmy fotki i ruszyliśmy dalej. Naszym celem była oddalona o kilka kilometrów Chatka Puchatka. Pokonanie Połoniny okazało się trudniejsze niż myśleliśmy. Ścieżka była pełna kamieni a wiejący boczny wiatr znacznie utrudniał utrzymanie równowagi na rowerach. Po drodze do Chatki Michał zaliczył efektowna glebę i trochę się poobijał. Po dotarciu do schroniska kupiliśmy chyba najdroższą w polskich górach butelkę wody, zjedliśmy samodzielnie przygotowaną zupę i ruszyliśmy w dół. Zjazd ze szczytu okazał się wyjątkowo trudny ale pokonanie go chociażby w części dawało olbrzymi fun z jazdy! Film ze zjazdu z efektowną glebą w wykonaniu Michała możecie obejrzeć tutaj a kompilację Pawła tutaj. Dzień zakończyliśmy bardzo wesołym ogniskiem. 😉

img_4086

W sobotę mieliśmy dołączyć do wycieczki prowadzonej przez Marioxa ale i tym razem zmęczenie okazało się mocniejsze od naszej silnej woli i wstaliśmy trochę później. Na szczęście nie tylko my. Paweł z Michałem spakowali się rano do Cadillaca i pojechali do domu a my razem z Arkiem, Szymkiem, Bartem, dwoma Marcinami i Pawłem (?) wybraliśmy się na lajtową wycieczkę do Cisnej. Po kilku km wszyscy zgodnie stwierdzili, że szutry są nudne i zjechaliśmy na szlak pieszy. Było błoto, kamienie, przeprawa przez rzekę i dużo śmiechu. Później pierogi, piwo i suszenie ubrań przez Arka, Barta i Szymka. W Cisnej spotkaliśmy Tomka i Rafała z którymi część naszej ekipy wróciła do Wetliny. My natomiast w towarzystwie Marcina postanowiliśmy zdobyć Okrąglik. Początkowo szło nam nieźle jednak końcówka z buta byłą wyjątkowo męcząca jednak warto było sią trochę zmęczyć bo widoki na górze były jak zwykle niesamowite a zjazd do Smerka wyjątkowo ciekawy. Po powrocie jak zwykle szybki prysznic, zakupy i dyskusje do rana przy ognisku, piwku i pieczonych ziemniaczkach…

Na zakończenie wyjazdu poszliśmy na łatwiznę i zaliczyliśmy wycieczkę Bieszczadzką Kolejką Wąskotorową. Była kolejka (do kolejki), Pani z lizakiem, drzemka w wagonie i zdjęcia z górą.

Wyjazd można uznać za wyjątkowo udany. Pogoda jak na zamówienie, trudne szlaki, piękne widoki i przede wszystkim wesoła ekipa. Dzięki za wspólny wyjazd! Musimy to powtórzyć! 🙂