Lipcowy Kazimierz

Tydzień po maratonie postanowiliśmy nadrobić zaległości w lokalnej turystyce i zaplanowaliśmy lajtowy wyjazd do Kazimierza Dolnego. Pierwotny plan przewidywał pokonanie całej trasy rowerami jednak Paweł namówił nas na wersję dla minimalistów czyli PKP z Lublina do Puław i dalej czarnym szlakiem w kierunku Kazimierza. Z racji, że pociąg wyjeżdżał dość wcześnie to po drodze do Puław odsypialiśmy zarwaną nockę.

img_0948

Po szybkiej kawie na stacji w Puławach ruszyliśmy na szlak. Pierwsze kilometry nie zrobiły na mnie najlepszego wrażenia ze względu na dużą ilość piasku i… odpadów z podmiejskich gospodarstw domowych. Na szczęście im dalej w las tym lepiej wiec i trasa okazała się ciekawsza. Na trasie mieliśmy kilka dających w udo podjazdów i technicznych zjazdów lessowymi wąwozami. Kilka kilometrów przez Kazikiem Michał pokazał nam Kamieniołom Komorowy. Wstyd się przyznać ale byłem tam pierwszy raz. Pewnie dlatego kamieniołom zrobiłem na mnie bardzo duże wrażenie. Nie wiedziałem, że na Lubelszczyźnie mamy takie jaskinie!

img_0972

Szkoda, że nikt z nas nie miał lampek i nie mogliśmy zobaczyć całości. Po wizycie w kamieniołomie musieliśmy mocniej nacisnąć na pedały bo w Kaziku czekał na nas Grzesiek KermitOZ razem z kolegami z Rowerowego Lublina z którymi w pierwotnej wersji wycieczki mieliśmy jechać razem całą trasę. W Kaziku jak to w Kaziku – koguty, kulebiaki, cyganki i turyści więc po krótkim lenistwie na plaży nad Wisłą ruszyliśmy w drogę powrotną. Koledzy z forum wyrwali do przodu chwilę wcześniej ale udało nam się ich złapać jeszcze przed Nałęczowem. Później mijaliśmy się jeszcze kilka razy aż do samego Lublina. Powrót nie należał do najszybszych. Jedynie Grzesiek trzepał na podjazdach za co został ukarany bo pogubił po drodze jakieś gadżety, w tym licznik. Następnym razem będzie jechać grzecznie. 😉