Najlepsze maliny są w Kazimierzu

Lato w pełni, wolny weekend, szkoda siedzieć w domu. Jedziemy do Kazika! Tym razem ambitnie planujemy pokonać całą trasę na rowerach, bez wspomagania się PKP itp. Ruszamy ze Świdnika, w Lublinie dołącza do nas Paweł a w Nałęczowie Irek, który pierwsze 40 km pokonał samochodem z rowerem w środku. 🙂 W Nałęczowie jak zwykle zatrzymujemy się na lody a później udajemy się znana trasą w stronę Kazimierza. Po drodze kilka razy zatrzymujemy się na malinowy popas. 🙂 W Kaziku dzikie tłumy więc robimy szybkie zakupy w piekarni u Sarzyńskich i spadamy nad Wisłę. Po prawie godzinie relaksy zbieramy się do domu. Kolejny przystanek to Nałęczów i znana chyba wszystkim cukiernia. Z Nałęczowa wracamy tylko z Pawłem bo Irek musiał zabrać samochód, którym przyjechał rano. Gdy dojeżdżamy do domu na liczniku widnieje 146 km. Niestety nie starcza nam ambicji na dokręcenie po mieście do równych 150. Nie te lata. 🙂