Pierwszomajowy Pojech Rowerowy

Relacja niebawem.

Na razie linka do galerii mojego autorstwa i linka do śladu GPS.

Zatem obiecaną relację czas zacząć.

Z Lublina mieliśmy wyjechać ok. 8ej, ale problemy techniczne spowodowały że wyjazd się opóźnił, wyjechaliśmy po 9ej i już na starcie podjęliśmy decyzję, że jedziemy do Zwierzyńca, a nie do Suśca przez Zamość i Tomaszów, ok 11ej byliśmy na miejscu. Maciek zaczął wymieniać klocki, jak by nie mógł tego zrobić wcześniej, cenne minuty na jazdę uciekały 😉 , pomogłem przy drugim hamulcu, co by było szybciej. W końcu tuż przed 12ą wyjeżdżamy z parkingu koło muzeum w Zwierzyńcu. 3 zeta za 1szą godzinkę parkingu, jak się okazało za 1szą i kolejne – taki fart 😉 . No to pojechaliśmy cykam fotki wsteczne, uczestnicy wycieczki jeszcze uśmiechnięci. Mijamy Stawy Echo. Za szlabanem haltuje nas strażnik i pobiera myto za wjazd do RPN 4 plny od sztuki – nie ma przeproś – płacimy i jedziemy dalej.

Generalnie szutrówka a później trochę piachu w lesie, nic specjalnego. Mijamy Górecka, w Kościelnym urządzamy dłuższą sesje foto. Odjeżdżamy i odbijamy na czerwony szlak w las. W końcu prawdziwe Roztocze, żadne tam szutrówki tylko leśna droga, zapach smreków – cudo. Nieopodal Tarnowoli gubimy szlak, ale przez pole przedzieramy się na właściwą trasę. Znowu odcinek leśnej drogi później urokliwe kładki nad strumykami.  Wyjeżdżamy na drogę wiodącą do Józefowa, później odbijamy w zaśmieconą szutrówkę i już jesteśmy w józefowskich kamieniołomach. Opanowanych przez rodzinę quadowców, nawet dziewczynka wyglądająca na 9 lat ujeżdżała toto. Znowu dłuższa sesja foto.

Ruszamy dalej pogoda zaczyna się powoli zmieniać, zaczyna wiać mocniej i zaganiać chmury odbierając nam promienie słoneczne. Za Józefowem czerwony szlak wyprowadza nas w las i robimy bonusową pętlę, przedzierając się przez chaszczory ;). Wszyscy doznajemy efektu Deja Vu.

W Hamernii wyjeżdżamy już na drogę prowadzącą do Suśca. Pogoda ponura wieje i jest dość zimno, jedziemy bez słów. Docieramy do Suśca, obok nieczynnego sklepu zjadamy zapasy i postanawiamy, że jednak odpuszczamy Szumy i wodospad na Jeleniu. Wracamy szosą do Zwierzyńca. Pada propozycja by wziąć Weronikę na hol, ale okazuje się tfardka i jedzie do samego Zwierzyńca o własnych siłach. Na parkingu jesteśmy ok godz 19ej. Pakowanie, fotki stawów i odjazd, niestety jadłodajnia która była nieopodal parkingu już zamknięta, pozostały zakupy w spożywczaku.

Wieczorem w domu wypijam jedno piwko i zasypiam, było naprawdę fajnie – byłoby jeszcze lepiej gdyby nie pogoda, sobota byłaby lepszym dniem na tą eskapadę, ale nic to. Do następnego razu.