Uphill Szrenica

                               Zgodnie z zasadą, że urlop w Karkonoszach bez nielegalnego podjazdu to urlop stracony, zaplanowaliśmy wdrapać się rowerami na co najmniej jeden zakazany szczyt. Zgodnie z sugestiami dobrego człowieka z Informacji Turystycznej, wybór padł na Szrenicę. Ze Szklarskiej wyjechaliśmy Szosą Czeską w kierunku Jakuszyc a następnie odbiliśmy w lewo pod pozostałości po starej skoczni narciarskiej. Tam Weronika miała swoje 5 minut i zakręciła baletnicę na scenie po czym ruszyliśmy w kierunku Kamieńczyka gdzie zaczynał się właściwy dla nas podjazd. Przed przystąpieniem do forsowania formacji ochronnej KPN-u jaką była kasa biletowa z panią na leżaku postanowiliśmy dostarczyć sporej dawki energii w postaci lodów i gofrów w rozmiarze XXXL. Następnym krokiem były przygotowania do negocjacji a więc kaski z głów, rękawice w kieszeń a w garść aparat. Turystycznym krokiem ruszyliśmy w kierunku bramy. W odpowiedzi na bardzo wymowne „nie ma mowy” miałem już przygotowaną odpowiedź: „chyba nie myśli Pani, że moja baba tam podjedzie?!”. O dziwo zadziałało! Na odchodne usłyszałem tylko, że gdybym był z kumplami to nie mielibyśmy szans. Tak więc panowie, czasami baba na wakacjach się przydaje! 😉 Za pierwszym zakrętem z bananem na gębie wskoczyliśmy na rowery i ogień pod górę. Ogień wprawdzie szybko zgasł ale i tak było fajnie. Po drodze zrobiliśmy dwie przerwy bo z góry pędził niezidentyfikowany obiekt spalinowy 4×4. Na szczęście okazało się, że nie są to siły wroga tylko serwisanci Emitela. 😉 Schronisko na Hali Szrenickiej minęliśmy dla zmyłki z buta ale już za pierwszym krzakiem kosodrzewiny kręciliśmy dalej. Kolejny odcinek był dziecinnie prosty, nachylenie niewielkie a droga równa i szeroka. Turystów jak na lekarstwo ale to chyba wynikało z nieciekawej pogody – po kilku minutach ze szczytu zgoniła nas nadchodząca burza. Nie udało się więc pojechać dalej, w okolicę Śnieżnych Kotłów. Nie zmartwiliśmy się jednak zbytnio bo był to świetny argument do szybkiego zjazdu. Po kilkunastu minutach byliśmy na dole a niewiele później z powrotem w Szklarskiej. 😉 Dzień zakończyliśmy porządnym grillowaniem. 😉